Alexander Degrejt Alexander Degrejt
1549
BLOG

Kłopoty przewodniczącego partii i państwa

Alexander Degrejt Alexander Degrejt Polityka Obserwuj notkę 8

Miał przewodniczący partii i państwa udać się z gospodarczą wizytą do Wałbrzycha i przy okazji odwiedzić tamtejszy szpital. Miał, ale się nie udał, bo wreszcie po kilku latach dowiedział się, że prezydent tego miasta (z ramienia Platformy, gdyby ktoś miał wątpliwości) Roman Szełemej łączy funkcję samorządowca z pracą w tymże szpitalu na ćwierć etatu w charakterze ordynatora chirurgii. Dorobił sobie w ten sposób w ubiegłym roku drobne 141 tysięcy złotych. Właściwie kłopotu by nie było, ale jak na złość trwa tam (w wałbrzyskim szpitalu zatrudniającym prezydenta) spór zbiorowy dotyczący płac personelu. No i Donald Tusk wizytę odwołał. Jak tłumaczył w rozmowie z dziennikarzem „Wybiórczej” jeden z jego współpracowników odpowiedzialny za jej organizację: „Uznano, że nie można dopuścić do powtórzenia sytuacji z pytaniem "Jak żyć, panie premierze?". Tusk mógłby podczas wizyty znaleźć się w kłopotliwej dla siebie sytuacji”...

Prawda, że znamienne? Kłopotliwą dla pana premiera jest sytuacja, w której musi stanąć twarzą w twarz z ludźmi zmuszonymi dzięki jego rządom do życia na krawędzi ubóstwa, kłopotliwe jest spojrzenie im w oczy i wysłuchanie żalów. Mogłoby mu to zepsuć dobre samopoczucie i zburzyć budowany z takim zaangażowaniem całego sztabu wizerunek dobrego gospodarza prowadzącego kraj ku może nieco odległej, ale jednak świetlanej oraz mlekiem i miodem płynącej przyszłości. Kłopotów to on ma dość u siebie, „Wiktora” zwinęła mu sprzed nosa superministra Bieńkowska, superwiktora dostał Komorowski a dla niego został tylko smutny obowiązek spotkania się z matkami niepełnosprawnych dzieci protestującymi w sejmie, które w dodatku bezczelnie nazwały go kłamcą i nie wykazały najmniejszego entuzjazmu usłyszawszy propozycje jakie im zaniósł. Ciężka, oj ciężka i niewdzięczna jest robota premiera rządu...

Trudno zatem się dziwić, że Donald Tusk po raz 839 się wściekł i zażądał wyjaśnień. Nie sprecyzował jednak co ma wyjaśniać prezydent Szełemej, czy łączenie funkcji i dojenie forsy na prawo i lewo, czy też nieprzyjemny zgrzyt i „kłopotliwą sytuację” z jaką musiał się zmierzyć miłościwie nam panujący peruwiański słonecznik. Zresztą nieważne, wścieklizna Tuska jeszcze nigdy nie spowodowała żadnych konkretnych działań ani nie pociągnęła za sobą zmian. Może zatem zamiast toczyć pianę z pyska wziąłby się premier do roboty? A jeżeli nie czuje się na siłach, jeżeli zadania jakie wziął na siebie go przerastają to przecież nie ma obowiązku trwać na stanowisku, może się podać do dymisji i oddać stołek komuś, kto sobie poradzi. Bez obaw, gorzej na pewno nie będzie...

Zapraszam do księgarni

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka