Alexander Degrejt Alexander Degrejt
764
BLOG

Miękkie prawo dla wybranych

Alexander Degrejt Alexander Degrejt Polityka Obserwuj notkę 7

Józef Jędruch, były szef Konsorcjum Finansowo Inwestycyjnego „Colloseum”, został skazany prawomocnym wyrokiem na sześć lat paki za wyłudzenie z państwowych spółek energetycznych czterystu dużych baniek. Cztery i pół roku odsiedział w śledztwie – co sąd łaskawie zaliczył mu na poczet kary – zostało mu zatem jeszcze do odgarowania półtorej roku. Zostało i prawdopodobnie zostanie na dłużej, bo Jędruch kary odbyć nie może. Biedaczek uszkodził sobie kolano w związku z czym, jak przekonuje jego prawnik, „umieszczenie go w zakładzie karnym byłoby niehumanitarne”. Znaczy z bolącym kolanem siedzieć nie może, ale biegać po wolności jak najbardziej...

Inny wielki podsądny, Czesław Kiszczak, były szef MSW i generał w stanie spoczynku nie może stanąć przed obliczem wysokiego sądu ze względu na stan zdrowia – cierpi mianowicie na zaawansowanego alzheimera, która to choroba sprawia, że nie rozumie co się do niego mówi i nie jest w stanie odpowiadać na pytania sądu czy prokuratora. Dziwna jest to odmiana choroby, jej objawy występują jedynie na sali sądowej a znikają całkowicie w zaciszu domowego gabinetu, gdzie Kiszczak w towarzystwie dziennikarza, niejakiego Jerzego Diatłowickiego pisze książkę zatytułowaną „Czy jestem człowiekiem honoru?”.

I jeszcze jeden przykład, najbardziej jaskrawy. Krzysztof K, znajomy szefa policji generała Marka Działoszyńskiego został 9 czerwca decyzją Sądu Rejonowego w Międzyrzeczu aresztowany na trzy miesiące pod zarzutem nakłaniania do podpaleń, sfingowania kradzieży z włamaniem, kolizji drogowej i zastraszania świadków. Po miesiącu, na wniosek pani prokurator Renaty Synczewskiej, areszt zamieniono na dozór policyjny. Oczywiście komendant Działoszyński z tą nagłą zmianą prokuratorskiej decyzji nie miał niczego wspólnego i dowiedział się od niej z mediów.

Trzy sprawy pokazujące, jak bardzo niezawisłe mamy sądy i niezależne prokuratury. Wymiar sprawiedliwości działa w Polsce doskonale, z troską pochylając się nad obwinionymi i starając się nie urazić ich wątłego zdrowia oraz wrażliwej natury. Jeżeli mają pieniądze albo koneksje. Albo jedno i drugie.

A jeżeli nie mają?

Cóż, jeżeli nie mają to wymiar sprawiedliwości staje się nagle surowy i bezwzględny dla występku a podsądni na własnej skórze przekonują się, że „dura lex – sed lex”, sanatorium za żelazną firanką czeka z wiktem, opierunkiem i codziennym spacerkiem dla zdrowia. I nie ma znaczenia czy cierpią na schizofrenię, czy ukradli bułkę z głodu, czy węgiel z wagonu podprowadzili by ogrzać mieszkanie, w którym gnieżdżą się ze schorowaną matką i młodszym rodzeństwem. Nasunęła mi się nawet taka teoryjka tyleż głupia, co trafna – otóż w naszym uciemiężonym kraju współczynnik twardości prawa jest odwrotnie proporcjonalny do grubości portfela należącego do łamiącego to prawo człowieka. Zamiast grubości portfela można wstawić stopień ustosunkowania przyjaciół, teoria nadal będzie prawdziwa.

Człowiek biedny, nieustawiony towarzysko, bez pleców może sobie zgnić w pace – on przecież nikomu do niczego potrzebny nie jest - a już zwłaszcza kaście nietykalnych, stojących ponad i poza prawem równocześnie.

Zapraszam do księgarni

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka