Alexander Degrejt Alexander Degrejt
2294
BLOG

Opłata audiowizualna czyli obywatelu płać!

Alexander Degrejt Alexander Degrejt Polityka Obserwuj notkę 48

„Opłata audiowizualna nie będzie pobierana za faktyczne korzystanie z programów nadawców publicznych, ale za możliwość odbioru programów. Będzie obowiązkowa i powszechna. Państwo zagwarantuje każdemu obywatelowi usługę, a to czy z niej skorzysta, zależy od niego” - to słowa ministra kultury, Bogdana Zdrojewskiego, zapowiadające kolejną łupieżczą ustawę drenującą kieszenie obywateli. Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do tego, że państwo nas w bezczelny sposób okrada i przestaliśmy reagować. Niektórzy z nas kombinują jak tu się przed lepkimi łapami rządu uchronić – przedsiębiorcy przenoszą swoje firmy do rajów podatkowych (głośna ostatnio sprawa spółki LPP S.A.), młodzi ludzie wyjeżdżają do krajów, w których mają święty spokój i mogą układać sobie życie bez pytania o zgodę urzędników. O rozrastającej się szarej strefie nie będę nawet wspominał, kto ma oczy widzi a kto nie ma...

Jednak w słowach ministra Zdrojewskiego kryje się niebezpieczny precedens, który obnaża sposób myślenia rządzących nami zbójów. Otóż płacić mamy nie za skorzystanie z usługi, ale za to, że potencjalnie z niej skorzystać możemy. Na szczęście jeszcze nie jest to przymusowe, ale kto wie jak sytuacja się rozwinie? Obserwując coraz to nowe pomysły przewodniczącego partii i państwa (jak choćby ten z obowiązkowymi alkomatami w każdym aucie) wcale nie trudno wyobrazić sobie, że po domach będą biegać komisje złożone z państwowych urzędników, które kontrolować będą czy lud pracujący miast i wsi ogląda jedynie słuszny serwis informacyjny...

Ale zostawmy futurologię, na razie jeszcze obowiązku oglądania nie ma, cieszmy się póki możemy. Minister kultury podsunął mi pewien pomysł, który może okazać się żyłą złota. Otóż pomyślałem sobie, że otworzę w swojej dzielnicy zakład usługowy – dajmy na to szewski – i będę od wszystkich mieszkańców pobierał opłatę za możliwość skorzystania z mojej usługi. Zmuszać oczywiście nikogo nie będę, chcą – niech łażą w dziurawych butach, grunt żeby płacili w terminie i nie narzekali.

Coś mi się jednak wydaje, że gdybym tylko spróbował mój pomysł wcielić w życie to natychmiast wpadliby do mnie z wizytą przedstawiciele fiskusa, policja oraz prokurator z aktem oskarżenia i musiałbym czas jakiś spędzić w państwowym hotelu na państwowym wikcie i opierunku. No, ale ja nie jestem ministrem, nie chroni mnie immunitet i nie posiadam monopolu na okradanie moich współobywateli.

Zapraszam do księgarni

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka