Drodzy moi kochani, właśnie przed chwilą ze śmiechu przywaliłem czółkiem w klawiaturę i poplułem ekran. Świetna rzecz, polecam każdemu by Dzień Pański okrasił solidną dawką dobrego humoru – w końcu Stwórca nie jest ponurakiem a wręcz przeciwnie (o czym świadczy istnienie takich stworzeń jak żyrafy, wielbłądy i lewicowcy) zatem oddanie Mu czci poprzez śmiech jest nader słuszne a być może i zbawienne.
Otóż niejaki Robert Krupowicz, burmistrz Goleniowa, postanowił zawierzyć siebie, swoją rodzinę i wszystkich mieszkańców rządzonej przez siebie miejscowości Jezusowi Chrystusowi Królowi Wszechświata. Uroczystość, połączona z mszą świętą, odbyła się wczoraj o godzinie 18:30 w goleniowskim kościele pw. Św. Jerzego. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie jeden szczegół – mianowicie postkomuniści z regionalnego SLD pod wodzą Dariusza Wieczorka zastanawiają się nad... skierowaniem sprawy do prokuratury. Ówże Wieczorek (przewodniczący regionu Sojuszu) argumentuje: „Robert Krupowicz jest burmistrzem i funkcję publiczną pełni cały czas. Wiarę wyznawał jako burmistrz, nie osoba prywatna. Poza tym zawierzyć to można siebie, swoją rodzinę, ale nie gminę. Goleniów nie jest prywatną własnością burmistrza Roberta Krupowicza”. Mówiąc krótko człowiek prywatny może sobie zawierzać i wiarę wyznawać, ale jeżeli tylko obejmie jakąś funkcję musi natychmiast stać się ateistą a najlepiej dokonać aktu apostazji i zwalczać wszelkie przejawy religijnej aktywności wśród swoich podwładnych. No i, oczywista oczywistość, w sprawowaniu urzędu absolutnie nie wolno mu kierować się wartościami chrześcijańskimi (czy związanymi z jakąkolwiek inną religią) a tylko i wyłącznie lewicowymi. Bo to przestępstwo i złamanie Konstytucji. Którego konkretnie artykułu to już pan Wieczorek nie wyjaśnia...
Najśmieszniejsze zostawiłem na koniec.
Zawsze zachowujący rewolucyjną czujność dziennikarze z Czerskiej w ramach działalności agit-prop znaleźli ludzi niezadowolonych, a nawet oburzonych. „Jestem niewierzący i nie chcę, żeby mnie ktoś powierzał Bogu”, „Dlaczego obca nam osoba świecka ma się za nas modlić?” - paradne, naprawdę paradne. Gdyby mi jakiś wyznawca Zoroastra, Wisznu czy innego Manitou powiedział, że pomodli się za mnie do swojego bóstwa to bym grzecznie podziękował uznawszy, że mimo iż dla mnie owo bóstwo jest czczym wymysłem to facet po prostu dobrze mi życzy. Lubię, kiedy ludzie dobrze mi życzą i nie ograniczam ich tylko do tych, którzy wyrażają ten sam światopogląd co ja. Tymczasem ateiści są oburzeni faktem, że ktoś za nich się modli. Dlaczego? Czyżby ich niechęć (nie chcę użyć słowa nienawiść, bo jednak wydaje mi się ono zbyt mocne) do nas, wierzących, była aż tak wielka, że nie chcą byśmy im dobrze życzyli? A może oni się boją, że jednak Bóg istnieje i modlitwa okazać się może skuteczną?
Cóż, ja z tego miejsca też deklaruję, że – w miarę moich skromnych możliwości – modlę się za ateistów. I żaden prokurator czy dziennikarzyna od siedmiu boleści mnie nie zniechęci. Jednak teraz, tak na wszelki wypadek, będę ze sobą nosił szczoteczkę do zębów...
Komentarze
Pokaż komentarze (54)